NA POLOWANIU

 

Lenin bardzo lubił polować. Polował na kaczki, na głuszce, na zające i na wilki.

Lubił też polować na lisy.

Lis to chytre zwierzę. I dlatego polowanie na lisa jest bardzo ciekawe.

Lisy mieszkają zazwyczaj w norach. Lecz są tak chytre, że same nie kopią sobie nor. Kiedy ujrzą jakąś gotową norę, którą na przykład wyrył dla siebie bor­suk, to, najspokojniej w świecie, wprowadzają się do niej.

Potem przychodzi borsuk. I - a to dopiero! - już ktoś mieszka w jego norze.

Borsukowi jest oczywiście bardzo przykro, dziwi się, że jego mieszkanie zajął lis i myśli: "To jakieś niepo­rozumienie. Lis pewnie zaraz stąd odejdzie".

Lecz lis ani myśli wyjść z nory. Leży z zamkniętymi oczami i nic go nie obchodzi.

Wtedy borsuk również włazi do nory. Myśli sobie:

"W najgorszym razie będę mieszkać razem z tym ru­dym gościem z długą kitą".

Ale okazuje się, że mieszkanie razem z lisem jest kło­potliwe: bo to złodziej. Kradnie żywność. A na dobitkę zajmuje najlepsze miejsce w norze. Tak iż biednemu borsukowi nieraz ogon wystaje z nory. I oczywiście jest mu przykro. Bo to i jakiś zwierz może ugryźć go w ogon. No i deszcz pada.

Wówczas strapiony borsuk odchodzi w inne miejsce i ryje nową norę, na szczęście ma długi nos.

Zaś lis cieszy się, jest zadowolony, że borsuk odszedł. Teraz ma dla siebie cale mieszkanie.

Psy myśliwskie odnajdują te nory i wypędzają z nich lisy. Psy zaczynają szczekać, ryć ziemię lub śnieg, a wtedy lis w obawie przed kulami wyskakuje z nory. Psy biegną za nim. Pędzą go w stronę myśliwych. Myśliwi strzelają, ale nie zawsze trafiają, bo lis jest zwinny. Teraz jest tu, a za chwilę - gdzie indziej. Patrzysz, tylko ogon mignie za drzewem. I nagle lis znikł. Ani śladu po nim.

Otóż pewnego razu moskiewscy myśliwi urządzili po­lowanie na lisy. I urządzili bardzo sprytnie. Rozwiesili nawet chorągiewki na skraju lasu. Chorągiewki kołysał wiatr. A zwierz, na widok takich chorągiewek, zatrzymy­wał się zazwyczaj i ze strachu już nie uciekał dalej. O to właśnie chodziło myśliwym.

Rozstawiono myśliwych.

Włodzimierzowi Iljiczowi również pokazano miejsce, w którym ma stanąć. Lenin w półkożuszku i walonkach stał pod drzewem na ścieżce. Stoi z fuzją w ręku i czeka.

Nagle rozległo się w lesie rozpaczliwe szczekanie psów. To znaczy, że znalazły lisa i za chwilę wypędzą go z lasu na polanę. Myśliwi nadstawili uszu. Lenin również. Sprawdził, czy ma dobrze nabitą fuzję.

A dokoła jest niezwykle pięknie. Polanka. Las. Lśnią­cy, puszysty śnieg na gałęziach. Zimowe słońce złoci wierzchołki drzew.

Nagle ni stąd, ni zowąd wybiegł z lasu lis prosto w stro­nę Lenina.

Był to piękny rudy lis z wielkim puszystym ogonem. Lis był jaskraworudy i tylko czubek ogona miał czarny.

Uciekając przed psami wybiegł- na polankę i mio­tając się w różne strony, stanął nagle na widok człowieka ze strzelbą.

Lis zastygł bez ruchu na kilka sekund. Tylko ogon chwiał się nerwowo. Przerażony patrzył błyszczącymi,

okrągłymi oczkami o prostopadłych źrenicach.

Lis nie wiedział, co ma robić, dokąd uciec... Z tyłu - psy, przed nim - człowiek ze strzelbą. Dlatego stracił głowę i stanął bez ruchu.

Lenin złożył się do strzału.

Nagle jednak opuścił rękę i postawił strzelbę w śniegu, przy nodze. -

Lis, machnąwszy puszystą kitą, skoczył w bok i bły­skawicznie znikł za drzewami.

Pod drzewem, w pobliżu Lenina, stała jego żona, Nadieżda Konstantinowna. Zapytała zdziwiona:

- Dlaczego nie strzeliłeś? Lenin odparł z uśmiechem:

- Wiesz, nie mogłem strzelać. To był bardzo piękny lis. Dlatego nie chciałem go zabić. Niech sobie żyje.

W tym momencie nadeszli inni myśliwi i też dziwili się, dlaczego Lenin nie wystrzelił. Przecież lis był tak blisko i nie uciekał nawet.

A dowiedziawszy się, dlaczego Lenin nie wystrzelił. zdziwili się jeszcze bardziej. Pewien myśliwy powiedział:

- Im lis jest piękniejszy, tym jest więcej wart. Ja strzeliłbym do niego.

Ale Lenin na to nic nie odpowiedział.

 

<< POPRZEDNIE | SPIS |