Kiedy Lenin miał dwadzieścia
sześć lat był już powszechnie znanym rewolucjonistą, a rząd carski bał się go
jak ognia.
Car kazał
zamknąć Lenina w więzieniu.
Włodzimierz
Iljicz przesiedział w więzieniu czternaście miesięcy. Potem żandarmi zesłali
go na Syberię. Tam na Syberii Lenin spędził całe trzy lata.
Mieszkał w
zapadłej wiosce wśród tajgi. Nie było tam nic szczególnego. Obok wioski płynęła
mała rzeczka Szusza. A w tajdze rosły karłowate drzewka, całkiem inne niż w
rodzinnych stronach Lenina.
Ale Włodzimierz
Iljicz nie przejmował się tym, że zesłano go na takie pustkowie. Dużo pracował,
pisał rewolucyjne książki, zaprzyjaźnił się z miejscowymi chłopami i służył im
radą.
A w wolnym
czasie szedł na polowanie ze swoim psem myśliwskim Żeńką, kąpał się w rzece i
grał w szachy. A figury szachowe sam wyciął z kory. Zrobił to bardzo dobrze,
wprost doskonale.
Tak mijał
niepostrzeżenie czas. Prawie trzy lata. Zbliżał się koniec pobytu na zesłaniu.
Włodzimierz Iljicz zaczął
zastanawiać się, dokąd pojechać, by móc dalej prowadzić działalność
rewolucyjną. Ale na krótko przed końcem zesłania przyszli do chaty, w której
mieszkał Lenin, dwaj carscy żandarmi. I powiedzieli tak:
- Zrobimy za
chwilę rewizję. Jeżeli znajdziemy tu coś zakazanego przez rząd carski, to biada
panu. Nie zwolnimy pana, lecz pozostawimy tutaj, w tej zapadłej wiosce, co
najmniej na dalsze trzy lata.
A Lenin miał w mieszkaniu
różne zabronione przez władze książki oraz dokumenty rewolucyjne. Zarówno
książki jak i dokumenty znajdowały się w szafie służącej za bibliotekę.
I oto gruby,
wąsaty żandarm stanął przy drzwiach, żeby nikt nie mógł wyjść ani wejść. Zaś
drugi niski, choć też wąsaty i srogi, kręcił się po pokoju i wtykał wszędzie
nos.
Przeszukał biurko, komodę,
zajrzał do piecyka i nawet nie lenił się wleźć pod łóżko, by sprawdzić, co się
tam znajduje.
Potem podszedł do szafy na
książki i pyta:
- Co pan ma w tej szafie?
Lenin na to:
- Tam są moje książki.
Żandarm mówi:
- Zaraz sobie to
obejrzę i przekonam się, jakie to są książki.
I oto żandarm
stanął przy bibliotece i zastanawia się, od której półki ma zacząć rewizję: od
górnej czy od dolnej?
Żona Lenina,
Nadieżda Krupska, spogląda na małego żandarma i myśli:
"Oby zaczął
od górnej półki. Bo jeśli od niej zacznie, to pod koniec rewizji będzie już
zmęczony i niezbyt uważnie sprawdzi dolną półkę. Ale jeśli zacznie od dolnej,
to źle: bo na niej właśnie, wśród innych dzieł, znajdują się książki zabronione
przez rząd".
Lenin także
spogląda na żandarma i myśli o tym samym.
Nagle,
uśmiechając się lekko do swoich myśli, bierze krzesło i stawia przed
biblioteką. A do żandarma mówi tak:
- Niewygodnie
panu będzie wspinać się na palce. Niech pan stanie na krześle, tak będzie
łatwiej sprawdzić moje książki.
Mały, wąsaty
żandarm, zaskoczony taką uprzejmością ze strony rewolucjonisty, podziękował
Leninowi i wlazł na krzesło. A ponieważ tak zrobił, to rzecz jasna, że zaczął
przeglądać książki stojące na górnej półce. A Leninowi właśnie o to chodziło. I
patrząc na małego żandarma uśmiechał się.
Nadieżda Krupska
uśmiechała się również, zadowolona, iż Lenin dopiął swego.
Więc żandarm
grzebie wśród książek na górnych półkach, czyta tytuły i przetrząsa każdą
książkę. A czas płynie. Książek jest sporo. W ciągu trzech godzin żandarm
zdążył zaledwie przejrzeć cztery półki.
Piątą oglądał
już niezbyt uważnie. Tym bardziej iż wysoki żandarm stojący przy drzwiach
zaczął wzdychać i kwękać, a nawet powiedział do swego kolegi:
- Och, jak długo
trwa ta rewizja. Zmęczyłem się już, jestem głodny.
A mały żandarm odrzekł:
- Zaraz pójdziemy na obiad. Pozostała mi
tylko ostatnia półka. Ale pewnie nic tam nie ma, skoro w całej bibliotece nic
nie znalazłem.
Wówczas gruby żandarm rzekł:
- Jasne, oni tu nic nie mają.
Chodźmy na obiad. Mały żandarm, prawie nie ruszając książek na dolnej półce,
zwrócił się do Lenina:
- Okazuje się,
że nie znaleźliśmy u pana żadnych niedozwolonych książek. Moje uszanowanie.
Z tymi słowami
żandarmi odeszli.
A kiedy zamknęły
się za nimi drzwi, Włodzimierz Iljicz i jego żona zaczęli serdecznie śmiać się
z tego, jak udało im się wyprowadzić żandarmów w pole.
<< POPRZEDNIE | SPIS | NASTĘPNE >>