Ciocię Teodozję spotkało nieszczęście. Jej mąż zachorował
na zapalenie płuc i wskutek tej choroby umarł.
A Jej mąż był
dacharzem. Doskonale naprawiał dachy. I zarabiał całkiem nieźle, dość sporo.
Ciocia Teodozja piła nawet osłodzoną herbatę.
Ale kiedy mąż
umarł, to cioci Teodozji zaczęło się gorzej powodzić. I już nie mogła pić
herbaty z cukrem.
Więc zaczęła
czynić starania o emeryturę.
Ale nic z tego
nie wyszło. Powiedziano jej:
- Nie otrzymasz
emerytury. Twój mąż bardzo mało pracował za władzy radzieckiej.
Lecz Teodozja
nie przejęła się tą odmową i zaczęła odwiedzać, dosłownie, każdy urząd, mając
nadzieję, że któryś z nich przyzna jej emeryturę.
W pewnej instytucji chciano się pozbyć coici Teodozji, więc
powiedziano tak:
- Tylko jeden
człowiek mógłby załatwić twoją sprawę: Lenin. Idź do niego, jeśli ci na tym
zależy.
Ciocia Teodozja
dowiedziała się, że Lenin przebywa w Smolnym, i poszła tam.
Oczywiście,
wartownik nie chciał jej wpuścić. Ale widzi: jakaś poczciwa, nieszczęśliwa
staruszka. Więc ją wpuścił.
Ciocia weszła na pierwsze piętro. I poszła naprzód
korytarzem.
Zajrzała do
jednego pokoju - niema nikogo. Zajrzała do drugiego - patrzy: siedzi jakiś
człowiek przy biurku i coś pisze.
Był to Lenin.
Ciocia Teodozja,
rzecz prosta, nie wiedziała, że to jest Lenin. Pomyślała sobie, że to jakiś
urzędnik. I dlatego zwróciła się do niego całkiem spokojnie:
- Proszę pana,
czy pan zajmuje się listami, czy też bada sprawy? Albo może pan liczy? Lenin
uśmiechnął się i odpowiada:
- To zależy jak
wypadnie. Czasem zajmuję się listami, czasem badam sprawy, a niekiedy muszę
zająć się liczeniem. A pani czego sobie życzy?
Ciocia mówi:
- Widzi pan,
życzyłabym sobie otrzymać emeryturę. Właśnie w tej sprawie przyszłam pomówić
osobiście z Leninem. Niech pan wejdzie w moje położenie i zaprowadzi mnie do
niego.
Lenin uśmiechnął
się i rzekł:
- Niech pani
przedstawi swoją sprawę. Może obejdziemy się bez Lenina.
Staruszka na to:
- Nie, łaskawy
panie, bez Lenina się nie obejdzie. To jest wyjątkowo trudna sprawa i tylko sam
Lenin może ją załatwić.
Lenin powiada:
- A jednak niech
mi pani opowie, o co chodzi.
Ciocia mówi:
- Historia mojego życia jest całkiem prosta. Niedawno zmarł
mój mąż, z zawodu dacharz. No więc staram się o emeryturę, a wszyscy mi mówią:
nie dostaniesz emerytury - twój mąż bardzo mało pracował za władzy radzieckiej.
Lenin mówi:
- Głupstwa
gadają. Pani mąż nie mógł dużo pracować przy władzy radzieckiej, bo władza radziecka
powstała dopiero niedawno.
Lenin podniósł
słuchawkę telefonu i powiedział do kogoś.
- Za chwilę tam przyjdzie pewna
obywatelka.
Trzeba będzie załatwić dla niej emeryturę.
Następnie Lenin mówi do cioci Teodozji:
- Niech pani pójdzie korytarzem i wejdzie w trzecie drzwi za tymi.
Tam załatwią pani sprawę.
Z wielkim
niedowierzaniem idzie ciocia Teodozja tam, gdzie jej wskazano. I tam bez
zbędnych słów wydano jej odpowiedni papier na uzyskanie książeczki emerytalnej.
Tego samego dnia
ciocia Teodozja otrzymała emeryturę i ogromnie uszczęśliwiona poszła na targ,
kupiła sobie cukru i materiał na suknię.
A potem weszła
do pewnej spółdzielni, by kupić farbki do prania bielizny. I nagle spostrzega w
sklepie portret człowieka, z którym dziś rozmawiała. Na ten widok zdziwiła się
bardzo i zapytała kierownika sklepu:
- Łaskawy panie,
czy może mi pan powiedzieć, kogo przedstawia ten portret? Jestem ciekawa, bo
rozmawiałam z nim dzisiaj.
Kierownik mówi:
- To niemożliwe,
babciu. To jest Lenin.
Teodozja
powiada:
- To znaczy, że
rozmawiałam z Leninem.
Po powrocie do
domu opowiedziała administratorowi o tym, co się jej zdarzyło. I zapytała go:
- Jak pan myśli,
dlaczego Lenin nie przyznał m się, że to on jest Leninem?
Administrator
domu zastanowił się chwilę i tak od powiedział Teodozji:
- Bywają różni
ludzie, mamusiu. Jedni wrzeszcz? i przechwalają się: niby my to, my tamto, oto
jacy jesteśmy uczciwi, porządni... I bywają ludzie, którzy nie krzyczą, nie
przechwalają się i nie stawiają, lecz po prosti wykonują swoją pracę z
nadwyżką. I to są ludzie najlepsi. Można ci, mateczko, serdecznie powinszować
że rozmawiałaś z takim człowiekiem.
Ciocia Teodozja
westchnęła i mówi:
- Ach, żałuję
jednak bardzo, że on nie przyznał mi się, kim jest! Ukłoniłabym mu się nisko.
<< POPRZEDNIE | SPIS | NASTĘPNE >>