OMYŁKA

 

Pewnego razu Lenin pracował w swoim gabinecie kremlowskim. I potrzebny mu był spis wszystkich członków Ludowego Komisariatu Rolnictwa.

Chciał przejrzeć ten spis, by włączyć tam jeszcze kilku pracowników. Zadzwonił więc. Przyszła pracownica sekretariatu, która miała dyżur. Lenin powiedział do niej:

- Proszę mi dać całe kolegium Ludowego Komisariatu Rolnictwa.

Dyżurna szybko opuściła gabinet. Była bardzo zdzi­wiona.

Dopiero wczoraj całe kolegium Ludowego Komi­sariatu Rolnictwa odbyło naradę u Lenina. I oto dzisiaj trzeba znowu zebrać wszystkich członków tego kolegium.

Dyżurna wzięła więc spis i zaczęła telefonować do każdego członka kolegium, prosząc, by niezwłocznie zgłosił się do Lenina. Lecz członków kolegium było dużo. I potrzeba było co najmniej pół godziny, żeby za­wiadomić wszystkich.

I oto dyżurna sekretarka, dziwiąc się i wzdychając, telefonuje do każdego z osobna.

Nagle rozlegają się trzy dzwonki z gabinetu Lenina. Oznacza to, że Lenin wzywa sekretarza.

Sekretarz, towarzyszka Fotijewa, śpieszy natychmiast do gabinetu.

Lenin mówi do niej surowo:

- Nie rozumiem, co się dzieje w waszym sekreta­riacie. Poprosiłem o spis członków kolegium Ludowego Komisariatu Rolnictwa. Upływa już piętnaście minut, a dotychczas nie ma tego spisu.

Towarzyszka Fotijewa wróciła do sekretariatu i do­wiedziała się, że zaszło przykre nieporozumienie: dy­żurna zamiast zanieść Leninowi spis nazwisk, jak się okazuje, zaprasza całe kolegium do Lenina.

Dowiedziawszy się, że Lenin potrzebuje spisu, a nie członków kolegium, dyżurna rozpłakała się. Było jej przykro, że zdarzyła się taka omyłka. I pomyślała, że otrzyma naganę.

Fotijewa wzięła spis potrzebny Leninowi i wszedłszy do jego gabinetu zaczęła, śmiejąc się, opowiadać o tym nieporozumieniu.

Pomyślała, że Lenin będzie śmiać się razem z nią, kiedy się dowie o tej zabawnej omyłce.

Lecz, spojrzawszy na Lenina, zobaczyła, że się nie śmieje, że się nachmurzył i, jak widać, jest niezadowo­lony.

Lenin w zamyśleniu i jakby do siebie mówi:

- Czyżbym mógł powiedzieć tak niedokładnie?... Tak, rzeczywiście, właśnie tak powiedziałem; ,,Proszę mi dać całe kolegium...”.

Towarzyszka Fotijewa mówi do Lenina:

- Włodzimierzu Iljiczu, wybaczcie, proszę, naszej współpracowniczce. Jest jeszcze bardzo niedoświad­czona. Pracuje u nas niedawno.

Lenin mówi:

- Ona wcale nie jest winna. To ja się omyliłem. Nie­ściśle wyraziłem swoją myśl. To ja jestem winien.

Nasza młoda dyżurna dosłownie rozpromieniła się z radości, kiedy usłyszała od Fotijewej, co Lenin po­wiedział.

Otarła łzy. Potem roześmiała się. I nagle powiedziała do Fotijewej:

- Wie pani, w zeszłym roku byłam maszynistką w pewnym urzędzie. Kierownik kancelarii podyktował mi coś nieściśle. Czy sądzi pani, że przyznał się do omyłki ? Nie, nakrzyczał na mnie, powiedział, że to ja zrobiłam błąd i że trzeba mi wymówić pracę. Siedem dni płakałam: tak mnie to ubodło... Ale dziś zmartwiłam się przez moją własną głupotę. Nie wiedziałam, że Lenin ma taki spra­wiedliwy charakter.

Towarzyszka Fotijewa rzekła na to:

- Nie, to nie tylko sprawiedliwość. Przyznać się do własnej omyłki i nie zwalić jej na cudzą głowę - to naj­piękniejsza i bodaj najrzadsza zaleta ludzkiego charak­teru. Ale nie powinna była pani płakać: trzeba być męż­nym w każdej sytuacji życiowej.

Tymczasem do sekretariatu zaczęli przybywać we­zwani członkowie kolegium Ludowego Komisariatu Rolnictwa. Nie byli zbyt zadowoleni, kiedy dowiedzieli się, że wezwano ich niepotrzebnie.

Lecz jeden z nich powiedział:

- Nie, martwię się nie dlatego, że wezwano mnie na próżno. Żałuję tylko, że nie zobaczę dzisiaj Lenina. Inni wezwani zgodzili się z nim i rozeszli się do domów.

 

<< POPRZEDNIE | SPIS | NASTĘPNE >>